Dzisiaj potraktuję mojego bloga i Was kochani jako moich spowiedników. Otóż myślałam, że uduszę moje cudowne dziecko! Muszę się komuś wygadać bo mąż niestety zajęty pracą bo ma jutro ważne spotkanie więc nie bardzo mam komu poza Wami ;). Co się stało? Jak to zwykle rano bywa, wszystko w pędzie. Dzieciaki nie są skowronkami i coraz trudniej wyciągnąć je z łóżka. Szczególnie mój synio ma problem z rannymi godzinami. Kiedy w końcu udało mi się je wyciągnąć z łóżek i pogonić do łazienki, zaczęłam przygotowywać śniadanie. Standardowo w czwartek bo pasta z wędzonej makreli z cebulką i do tego herbatka z cytryną. Jest to obecnie ulubione śniadanie mojego małego śpiocha więc jak tylko przygotowałam kanapki, zabrałam się za pakowanie przygotowanych dzień wcześniej materiałów na zajęcia w przedszkolu. Po dziesięciu minutach przyszłam do kuchni, żeby wrzucić talerze i kubki do zmywarki, a mój synek nawet nie tknął kanapki! Pytam co się stało, a on mi na to, że nie ma ochoty na kanapki z makrelą i że chce nutellę i fantę!? Bardzo zdziwiona (nie dajemy dzieciom nutelli i fanty) dlaczego akurat taki zestaw i skąd wie jak smakuje nutella i fanta. On mi na to szybko, że jego koledzy tak jedzą i piją fantę w szkole i on też chce. Oczywiście nie miałam za dużo czasu więc obiecałam mu, że porozmawiamy o tym jak wróci ze szkoły bo przecież nawet nie mamy w domu tych produktów. No i wyobraźcie sobie, że mój mały geniusz poleciał do pokoju i przyniósł… fantę! Dostał ją od kolegi dzień wcześniej i chciał wypić ale nie mógł otworzyć bo jest za mocno zakręcona. Połowa butelki była pusta więc nie chciałam się zgodzić aby ją pił – nie byłam pewna, czy jest świeża. Syn uparcie zaczął krzyczeć, że bez fanty nie zje kanapek i rzucił butelką o podłogę! W zasadzie nigdy tak nie robię ale tym razem bardzo się spieszyłam więc postanowiłam mu ustąpić ;). Podniosłam butelkę, odkręciłam i… zalałam sobie materiały przygotowane do pracy! Mocno już wkurzona spojrzałam na syna, a się tylko uśmiechnął, grzecznie podniósł kanapkę i zaczął wsuwać śniadanie! Haha, moja mina musiała groźnie wyglądać skoro sprawiła, że syn w sekundę zamienił się w aniołka ;). Na szczęście materiały miałam na dysku więc szybko jeszcze raz je wydrukowałam. Taki o to miałam poranek. Póki co, czeka nas jeszcze rozmowa z synem ale w to już wciągnę męża ;).
— Inne —
Poranna burza
6 marca 2014
