Pamiętacie jak kiedyś pisałam o swoim ulubionym deserze? Od kiedy pamiętam tiramisu to mój numer jeden i żaden inny deser nie mógł się z nim równać. Oczywiście bardzo lubię inne desery i z przyjemnością zjem kawałek sernika wiedeńskiego albo gałkę ulubionych lodów śmietankowych jednak to tiramisu zawładnęło moim sercem. Wybraliśmy się wczoraj z mężem na kawę do centrum do naszej ulubionej kawiarenki gdzie serwują niesamowite tiramisu. Możecie sobie wyobrazić moją minę, kiedy się okazało, że nie ma tiramisu, ponieważ zostało zastąpione przez crem brulee. Naturalnie byłam zawiedziona ale skoro zamówiliśmy już kawę postanowiłam dać szansę nowemu deserowi i zamówiłam crem brulee. Nie mogłam uwierzyć ale to było coś tak dobrego, że nie jestem w stanie opisać co czułam, kiedy każdy kęs lądował w moich ustach! Od tego pamiętnego dnia crem brulee stał się moim numerem jeden – oczywiście zaraz obok tiramisu! Chyba nie potrzebnie tak bardzo uparłam się na tiramisu bo nigdy nic innego nie jadłam w restauracjach, a tu taka niespodzianka :)! Mój mąż śmiał się ze mnie, że teraz w końcu przyznam mu rację, że ma najbardziej na świecie upartą żonę i jak sobie wbije coś do głowy to nie ma mocnych ;). Może faktycznie jestem odrobinę uparta ale w przypadku gotowania muszę taka być, ponieważ ufam swojemu podniebieniu, a gotuję naprawdę nieźle (bez fałszywej skromności kochani!). Jak przyszliśmy do domku natychmiast zabrałam się za szukanie przepisów na idealny crem brulee i udało mi się coś znaleźć. Jak tylko go wypróbuję podam Wam przepis :)!
Źródło ikony wpisu: kitchennostalgia.com